Z racji tego, że mi się nie chce. Tu macie link do wstępu:
Wstęp
************************************************************************
Rozdział I
Co ja zrobiłam?
Wstęp
************************************************************************
Rozdział I
Co ja zrobiłam?
Minęły trzy miesiące. A ja z każdym dniem coraz bardziej
rozważałam możliwość zabicia się. Miałam okropne wrzuty
sumienia. Przeze mnie cały obóz zwariował. Nagle się okazało, że
wszyscy pragną tej wojny... Ale ja coś czułam, że to wcale tak
pięknie nie będzie. Chociaż z drugiej strony rozumiałam to
podniecenie. W końcu wreszcie coś się dzieje. Od wojny z Gają
minął rok, a dla herosów nawet tydzień bez walki ze złem jest
nudny. Szkoda tylko, że zamiast pokonywać prawdziwych wrogów, będą
zajmować się innymi herosami. Ale tego już nie da się zatrzymać.
Ta wojna wybuchnie. Wielu z tych co dziś ją wielbi, jutro w niej
wszystko straci. To smutne, ale prawdziwe.
Z
racji tego, że straciłam rolę pretatora zamieszkałam w budynku
korty numer 5. Szybko znalazłam wśród nich sympatię. Cieszyli
się, że mają w swoich szeregach kogoś dzięki komu będą mieli
wojnę z Grekami.
Jak
zwykle o tej porze siedziałam na swoim łóżku i robiłam czapkę
na drutach. Nikogo oprócz mnie tu nie było. Wszyscy byli na
ćwiczeniach. I tak wyglądał każdy dzień. O szóstej rano
wychodzą, a wracają po północy. Nie wiem co oni wtedy robią, ale
ja w tym czasie zazwyczaj zdążam zrobić, jedną czapkę, lub parę
skarpetek bądź rękawiczek.
Nagle
do pomieszczenia padli dwaj, uzbrojeni po zęby legioniści. Obaj
mogli być co najwyżej w moim wieku. Wyglądali na znudzonych.
Pewnie należeli do oddziału do najnudniejszych robot. Tam zaciągali
się ci, którzy chcieli walczyć, lecz nie spełniali wymagań.
Niższy odkaszlną i powiedział:
-Szanowny, Wspaniały, Najlepszy...
-Szanowny, Wspaniały, Najlepszy...
- Dobra
darujcie sobie ta gadkę... o co chodzi? - odparłam znudzona.
- Masz
pilnie zjawić się na placu. Tylko ty jeszcze nie przyszłaś. -
oznajmił mi ten młodszy.
-A
co jeśli tego nie zrobię? - spytałam, tak z nudów.
Legioniści
wymienili spojrzenia. Coś było na rzeczy... Bogowie. Co ten Jason
wyprawia. Chyba, że oni chcą ze mnie sobie tylko pożartować...To
drugie ma większy sens. Przecież gdyby syn Jupitera coś kombinował
to już bym to wiedziała. Znamy się już bardzo długo. Poznałabym to.
Odłożyłam
niedokończoną czapkę i wyszłam. Legionistów zdziwił mój
entuzjazm. Ja tylko odwróciłam się do nich i powiedziałam:
- Musimy
iść, co nie?
Oni
tylko pokiwali głowami.
Gdy
tylko znaleźliśmy się na placu, ujrzałam tyle nie znajomych
twarzy. Nikogo z tych ludzi nie znałam. Przerażało mnie to,
ponieważ w Obozie Jupiter nie jestem od wczoraj. Znałam tylu ludzi,
lecz tych... Wcale. Kompletnie nic. Pustka w głowie. W końcu mnie
oświeciło. Byli to nic nie znaczący mieszkańcy miasta. Spokojni,
cisi ludzie. Którym wojna niezbyt się uśmiechała. Choć otwarcie
o tym nie mówili, to wszyscy o tym wiedzieli. Bo kto pójdzie na
front, gdy w domu rodzina? Albo, gdy jest się już na emeryturze? No
właśnie, dla nich wojna nie byłaby niczym pożytecznym.
W
końcu pojawił się Jason. Ubrany w mundur i wielki, nieszczery
uśmiech. Czekał aż w końcu wszyscy się uciszą. Wiedziałam, że
może to trochę potrwać. Jednak on poczekał tylko 5 sekund i
skinął głową na najbliżej stojącego żołnierza. Ten chwycił
za broń i strzelił w niebo. Huk sprawił, że wszyscy zamilkli. Mężczyzna stojący obok mnie zamilkł nawet za bardzo. Nie
spodziewał się takiego hałasu, jego serce tego nie wytrzymało.
Umarł. Spojrzałam na niego. Siwe włosy wystawały spod zielonego
beretu. Miał naprawdę śliczne niebieskie oczy. Wyglądały jak
ocean. Wyglądał na osobę bardzo mądrą. Uklękłam, aby sprawdzić
puls.
Avila,
zostaw go. -krzyknął z mównicy Jason
Po
nazwisku to po pysku. - mruknęłam i wstałam
Coś
mówiłaś, Reyno? - spytał lodowatym tonem pretator.
Nie
w ogóle. - mruknęłam.
Spojrzałam
jeszcze raz na tego mężczyznę. Teraz dwóch legionistów wkładało
jego zwłoki na nosza. Na ich twarzy nie widać było ani krzty
współczucia. Pokręciłam z po wątpieniem głową. Ten świat
schodzi na psy.
- Za to też nie usłyszycie wszystkiego co wam chciałem powiedzieć możecie podziękować, przemiłej pannie Avilo. Która śmiała mi przerwać. Aby nie marnować czasu, przejdźmy od razu do szczegółów. A więc: sytuacja wygląda tak, wy nie chcecie brać udziału w wojnie, a ja boję się, że popsujecie moje plany, dlatego wysyłam was, wszystkich tu zebranych, na 5 letnią wycieczkę na Alaskę. Będziecie mieli do pokonania tylko około 2782 mil. Podzielimy was na 10 osobowe zespoły. Każdą z grup będzie pilnować jeden żołnierz. Ci, którzy pierwsi dotrą do wyznaczonego miejsca, wygrywają. Gdzie jest to miejsce, co to za nagroda i jakie grożą wam kary za nie przestrzeganie zasad, wytłumaczą wam żołnierze, którzy będą was pilnować. Lista jest zawieszona przy wyjściu z Obozu. Żegnam i życzę miłej podróży. - powiedział miłym tonem Jason i zszedł z mównicy.
- Za to też nie usłyszycie wszystkiego co wam chciałem powiedzieć możecie podziękować, przemiłej pannie Avilo. Która śmiała mi przerwać. Aby nie marnować czasu, przejdźmy od razu do szczegółów. A więc: sytuacja wygląda tak, wy nie chcecie brać udziału w wojnie, a ja boję się, że popsujecie moje plany, dlatego wysyłam was, wszystkich tu zebranych, na 5 letnią wycieczkę na Alaskę. Będziecie mieli do pokonania tylko około 2782 mil. Podzielimy was na 10 osobowe zespoły. Każdą z grup będzie pilnować jeden żołnierz. Ci, którzy pierwsi dotrą do wyznaczonego miejsca, wygrywają. Gdzie jest to miejsce, co to za nagroda i jakie grożą wam kary za nie przestrzeganie zasad, wytłumaczą wam żołnierze, którzy będą was pilnować. Lista jest zawieszona przy wyjściu z Obozu. Żegnam i życzę miłej podróży. - powiedział miłym tonem Jason i zszedł z mównicy.
Pokręciłam
nerwowo głową. Niektórym ludziom się wydaje, że ten wyjazd to wakacje. Jacy
oni są naiwni. Przegryzłam wargę i westchnęłam. Żałowałam, że
wcześniej nie popełniłam samobójstwa. Bo teraz popadłam w niezłe
kłopoty.
***************************************
Hej! Z góry przepraszam za:
***************************************
Hej! Z góry przepraszam za:
Błędy, długość i za termin xD
Wiem rozdział do kitu... Ale obiecuję, że następne będą lepsze ;)
Wiem rozdział do kitu... Ale obiecuję, że następne będą lepsze ;)
Pozdrawia Cherry xD
Wcale nie jest do kitu, jest po prostu AWESOME! Co do błędów, nie zwróciłam na to uwagi, jak już to jakieś mało znaczące ;) czekam na następny Cherry, nie zawiedz mnie, jak inni ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asix :*
Teraz ja przybywam szybko skomentować . O tak . Na początku chcę zwrócić uwagę ,że twój styl pisania się zmienił i to na lepsze .
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny . Reyny strasznie mi szkoda ,ale co z Annabeth wiem uwzięłam się na nią , I obozem Herosów .
I taka mała prośba mogłabyś przenieść wstęp tego bloga tutaj .
Czekam na next
Och, rozdział krótki ale zracji tego że jest pierwszy to może być XD
OdpowiedzUsuńJa też nie zwróciłam uwagi na błędy, więc napewno nie są jakieś tragiczne XD
Świetny rozdział, masz talent. Życzę dalszej weny i czekam na next'a :)
OdpowiedzUsuń