niedziela, 17 maja 2015

Tylko wariaci... Rozdział II

Rozdział II
Tylko wariaci...
Kochają prąd
Notka od Ałtorki xD [Od dziś chyba nie mam prawa nazywać się autorką xD ]
Dziś poznacie prawdziwą moc prądu xD
 


_______________________________________________


Nancy nienawidziła go. Był podły i złośliwy. Uniosła głowę wysoko do góry i wytknęła mu język... To wszystko stało się przez niego. Zacisnęła mocniej pięści. I wtedy przez jej ciało przepłynął prąd. Poczuła się strasznie nieswojo. Wiedziała, że teraz ma takie afro, że Afrodyta może jej normalnie pozazdrościć. A to wszystko przez niego. Tupnęła nogą. Za mocno. Poczuła straszny ból w nodze. Potem tradycyjnie została porażona prądem. Oparła głową o ścianę i powoli – tym razem nie chcąc narażać się nieznanej technologi, która przy każdym jej gwałtowniejszym ruchu posyłała jej miłego przytulasa z prądem - usiadła na ziemi. Znów spojrzała do góry. W jej więzieniu nie było sufitu. Zrobili to specjalnie. By patrzała jak pada deszcz.
- To wszystko twoja wina! Gdybyś choć raz nie padał kiedy trzeba! Ale nie... Jak ja potrzebuję Słońca to ty SAM WIESZ JAKI deszczu musisz padać. - krzyknęła. Znów poraził ją prąd. Tym razem trochę słabiej. Pokręciła głową i szepnęła: Widzisz Nancy....Dożyłyśmy czasów w, których nawet pogoda jest po stronie zła....-
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Rudowłosa spojrzała w tamtą stronę. Był wysoki i łysy. I jakby tego było mało miał męczeński wyraz twarzy. Tego dziewczyna najbardziej nienawidziła w ludziach. Gdy wygląd tworzy inny pogląd na człowieka niż zachowania. Tego też zawsze zawsze się bała. Tej ludzkiej zmienności. Tej ich nagłej chęci zmieniania świata, życia. Tej niestałości. Tej gry. A tego gościa to już szczególnie nienawidziła. Był jej wrogiem numer jeden. Był cholernie wkurzającym aktorem. Nancy tylko raz widziała go „na żywo”. Ale wiedziała z kim ma do czynienia. Z najgorszym osobnikiem w całym wszechświecie.
Tym, który zniszczył jej życie.
Odebrał jej, jej jedyne miejsce na świecie.
Odebrał jej, jej pasję, jej marzenia.
Zniszczył jej przyjaciół.
Dodałaby do tej listy jeszcze parę innych rzeczy, ale kto mając afro na głowie i papkę ziemniaczaną w niej miałby na to siłę. Owszem na wyżywanie się na deszczu miała wystarczająco umiejętności i odwagi. Ale to coś... Napawało ją lękiem. Zabawne, że jeszcze kilka dni temu blefowała, byle by tylko uciec.
Ale teraz nie potrafiła tego zrobić.
Wiedziała, że to on ma nad nią przewagę.... Wystarczy, że zagrozi, że zabije jej nowego przyjaciela i Nancy będzie zatopiona. Jak dziwny jest mój żywot to tego nie da się opisać – zaczęła rozmyślać. - Nie miałam przyjaciół miałam łatwiejsze życie. Mam przyjaciół jest cholernie trudno. Miałam dużo kasy to było niezbyt wygodnie. Nie mam kasy wcale to żyję jak królowa. Dobra nie zawsze, ale zazwyczaj <czuję sarkazm?> jest spoko. Nie ja nie kradnę. Ja pożyczam. Na wieczne oddanie. Jakich ja czasów dożyłam...
Na razie była tylko zpapczała. Swoją drogą, siedząc tak i patrząc na niego zrozumiała, że to chyba była jej ostatnia akcja. Nawet jeśli ją uwolnią, to chyba straciła czucie w palcach u prawej nogi. Sytuacji nie poprawiał fakt, że od dawna źle widziała na lewę oko. Porażenie prądem nie pomogło. Poza tym czuła się jak galareta. Ale czas by zacząć coś mówić. Do boju usta!
- Wielmożny Kronosie... Witam w moich skromnych progach - powiedziała. Cała była mokra, a on przyszedł tu z parasolem. Dziewczyna czuła jak wściekłość ogrzewa całe jej ciało.
W normalnej sytuacji dodała by coś. Ciągnęła by długi, nudny monolog. A dziś? Oberwała prądem. A wczoraj prawie nie zmrużyła oka. Przed wczoraj zaś miala niezły maraton. Trzy dni temu o mały włos nie skończyła jako przystawka u cyklopów. A cztery dni temu... Krótko mówiąc: jej życie nie było usłane różami. Normalne 16 – latki w wakacje albo dorabiają w restauracjach jako kelnerki, albo razem z rodzicami czy znajomymi wyjeżdżają do domków letnich, albo są na plaży albo siedzą w toalecie I całymi dniami robią sobie selfie albo uganiają się za chłopakami. Co prawda rudowłosa nigdy nie rozumiała takich zachowała, ale w tej sytuacji wolałaby się zamienić. W końcu tu nie chodzi tylko o jej życie.
- Czasami warto być kimś normalnym – pomyślała. - Ale tylko czasami. Tak na co dzień, życie wariata jest... Szalone?
Do genialnych wniosków dochodzisz Nancy Bobofit. – pochwaliła się w myślach. Czuła, że powoli odpływa. Ten dziwaczny ból przypomniał jej wspomnienie z dzieciństwa kiedy oberwała piłką w głowę. Czuła, że świat się zawala, a ona jest taka bez silna. Ból ogarniała całej jej ciało. Teraz czuła się podobnie. Z tą różnicą, że dziś wyjątkowo nie zemdlała ani nie zaczęła się drzeć jak opętana. Choć często się tak zdarzało. Owszem jako zawodowa uciekinierka powinna przyzwyczaić się do bólu i tak dalej... Ale do tego nie da się przyzwyczaić.
- Za dużo myślisz. - oznajmił przerywając ciszę.
- No tak... Dla waszej wysokości, to każda myśląca jednostka myśli za dużo. - odparowała i pomyślała: Jeśli to przeżyję to idę na emeryturę... Czas zacząć robić na drutach i kupić kota!
Nic nie odpowiedział. Dziewczyna zaś poczuła się trochę lepiej. Dalej miała kaszankę w mózgu, dalej piekła ją z czarniała skóra, ale odzyskała humor. Trzeba przyznać, że miała dziwne poczucie humoru. Lubiła dogadywać innym. ( Problem polegał na tym, że nie do końca umiała się bić. Stąd wynikała większość jej kłopotów. Ta mniejsza większość wynikała z jej upartości. ) Postanowiła kontynuować:
- Mam pytanie: Co da ci moja śmierć?
- Radość. Poczucie wygranej. - odparł i dodał. - Przepraszam, źle się wyraziłem. Nie poczucie wygranej. Wygraną. Powieszę twoją głowę w moim głównym salonie. Niech straszy innych buntowników!
Wizja jej, czy raczej jej głowy, wiszącej w eleganckim, pełnym przepychu salonu jej największego wroga i jej dusza strasząca tych wszystkich biznesmenów. Byłaby najlepszym ( czy też raczej najgorszym) duchem.
- Ja symbolem dla buntowników? Ale ja jestem tylko biednym, małym, słodkim, bezbronnym dzieckiem.
- Małe słodkie dziecko. - powtórzył jak echo. - Więcej prądu!
____________________________________
Magnus nie mógł w to uwierzyć.
Nancy opowiadała, że mogą z nią zrobić wszystko, ale to?
- Magnus kup mi loda! - powiedziała słodko WYGLĄDAJĄCA rudowłosa pięciolatka.
Blondyn przywykł do zajmowania się małym dziećmi. Jednak nawet dla niego było to bardzo dziwne, przecież jeszcze kilka godzin temu Nancy była jego rówieśniczką! Nie dobrze się stało. On sam się czuł jak dziecko we mgle... Nie rozumiał tego. On chciał tylko spędzić normalnie wakacje, a nie jak co roku w domu dziecka. Nienawidził tego miejsca. Owszem mógłby wyjechać do ciotki... Ale jej córka.
Annabeth.
Chłopak był tak zamyślony, że przez przypadek zaliczył nie przyjemne spotkanie ze słupem.
- Magnus ja chce KUCYKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęła rudowłosa wskazując na wystawę w jednym ze sklepów.
________________________

*Dwa dni po zdarzeniach z Rozdziału I*
Percy”ego właśnie przegrywał ostatnią konkurencje. Powód? Właśnie wrócił z 4 godzinnej, nocnej rozmowie w lesie z Thalią Grace. Oczywista musiał ze sobą siłą zabrać Leona. Temu pierwszemu bardziej zależało na częstszych spotkaniach z pewną blondynką, a niżeli na jakimś bucie. Leoś zaś miał głęboko w nosie to wszystko. Szedł tam, bo musiał, bo ponoć coś widział I musieli mieć pewność, że ich nie zdradzić. Nie miał takiego zamiaru. Ale podobało mu się tak jak jest. Owszem opowieści czarnowłosej o żelkach i lizakach zrobiły na nim wrażenie. Ale każdy system ma wady. Zmiana nie koniecznie będzie dobra. Tak przynajmniej mówił wczoraj. Dziś oczywista wszystko się zmieniło
Brązowo włosy wyjątkowo nie wziął udziału w ostatniej konkurencji. Miał głowę pełną pomysłów i oczywiście – problemów. Siedział samotnie w szatni. Nie obchodziły go Igrzyska. Nie obchodziły go marzenia Thali. Nic go nie obchodziło. No może tylko chęć zemsty. To głównie wokół niej krążyły jego pomysły.
Poszedł do toalety. Miał ochotę coś rozwalić. Aby pokazać, że nienawidzi, że nie toleruje niczego wytworzonego przez firmę „króla” Kronosa. A jeszcze wczoraj pił z nim herbatę. Zaczął wyciągać papier z rolki, a gdy ten się skończył wrzucił go do toalety zapychając go. Zabrał dwie zapasowe rolki i wyrzucił je do śmietnika. Następnie odkręcił najmocniej jak się dało kran i trzasnął drzwiami – nie zgaszając światła. Usiadł na ławce i spojrzał na wiszącą na ścianie twarz sponsora Igrzysk. On był dosłownie wszędzie.
- Nienawidzę cię. - szepnął. Nie był w stanie krzyczeć. Pewnie gdzieś w podświadomości wiedział, że szkoda marnować na niego głosu. - Zabiłeś ją! Zabiłeś moją matkę! A ja przez te wszystkie lata... Uważałem cię za równego gościa! Fundowałeś stadiony.. przygotowania do Igrzysk Pomagałeś spełniać marzenia! A tu się okazuje, że z twojego rozkazu zabito MOJĄ MAMĘ! Przez ciebie musiałem spędzić całe 7 lat w sierocińcu! Przez ciebie byłem upokarzany! Wyzywano mnie od sierot! Że moja matka się mnie wstydziła! Zniszczyłeś mi życie! -
Kronos zdawał się nie przejmować słowami chłopaka. Spojrzał na zegar. Za kilka minut skończy się cały turniej. Leon postanowił udać się do swojego pokoju – aby uniknąć pytań trenera, nauczycieli I dziennikarzy.
To miejsce tak różniło się od tego do, którego będzie musiał wrócić po zakończeniu turnieju. Tutaj panował przepych. Złoty żyrandol. Aksamitne zasłony. Drogie kwiaty. Złote klamki. Ogromne rozmiary – w Akademii zmieściłby się tam dwa pokoje 4 osobowe. Łóżka drewniane, malowane bez żadnych korników i innych towarzyszy. Co w jego „domu” było rzadkością.
Akademia... Jest to jedyne miejsce w, którym mogą spełniać swoje marzenia ci, którzy chcą wziąć udział w pięcioboju. Cała reszta chodzi do zwyczajnych szkół. Zawsze są tymi gorszymi. Jednak by dostać się do Akademi trzeba odznaczać się wyznaczać szczególnymi zdolnościami już wieku pięciu lat – bo tylko w tym wieku można się tam dostać... Pewnie jesteście ciekawi, kiedy można ją opuścić? Odpowiedź brzmi:nigdy. Przez całe życie i de facto nawet kiedy on się skończy – musisz tam zostać. Tylko w wyjątkowych sytuacjach pozwalają pochować kogoś na innym cmentarzu. Z resztą – Akademia to cała planeta. Tam życie toczy się własnym kołem . Dlatego wszyscy, którzy tam żyją czują, że należą do tego miejsca aniżeli do miejsca w, którym się urodzili.
Mniejsza o to. Wróćmy do chwili obecnej. Leoś stał w pokoju. Na łóżku dostrzegł małą czerwoną kartkę:
Jeśli nie Kronos, to oni.
Jesteś bezużyteczny.
Ktoś w końcu coś z tobą zrobi.
Leon przyzwyczajony był do tego, że jego anty fani, wrogowie i arcy wrogowie podrzucają mu różne obraźliwe piosenki, obrazki. Dlatego tym razem zrobił to co zwykle i wyrzucił kartkę.
Nie wiedział, że nie czytając jej naraził się pewnej ważnej osobie.
____________
Magnus był na placów zabaw.
Szczerze powiedziawszy nigdy wcześniej nie zabawiał w takich miejscach.
Nie miał matki, a ojciec... On dla Magnusa nie istniał. Zostawił go, gdy blondyn miał pięć lat, a sam ruszył dalej. Większość z Was uważa pewnie, że Dom Dziecka to straszne miejsce. Nic bardziej mylnego – przynajmniej w pojęciu Magnusa. On tam od najmłodszych lat był lubiany i kochany. Jedyne czego mu brakowało do szczęścia to właśnie dom. Taki prawdziwy. No i oprócz tego jeszcze wolności. Zależało mu na tym by wyrwać się stamtąd. Zobaczyć świat. Poznać coś nowego. Ale nie umiał się przeciwstawić. Wielu z jego znajomych uciekało z Domu Dziecka, by potem wrócić. Ale on się bał. On tak nie umiał. Dlatego siedział tam i gnił.
Jednak jak to w życiu bywa w najmniej oczekiwanym momencie pojawiła się ona – kilkaset funtów rudych kłaków, które na zawsze odmieniły jego życie – co prawda historia się dopiero zaczyna, lecz już teraz czuł, że nic nie będzie takie samo. A zaczęło się niewinnie.
Jak co dzień miał wracać ze szkoły autobusem. Ze szkoły odwoził ich tylko jeden autobus, wykonujący tylko dwa kursy do szkoły I popołudni z powrotem. Kto nie zdążył szedł 15 km z “buta”. Tego dnia jak na złość padało, a poza tym Magnus zapomniał wziąć z szafki swojej niedokończonej pracy o tym jak działa i po co właściwie jest prąd. Jak na złość zawiesił się system i nie mógł otworzyć szafki. Postanowił sobie darować i wybiegł przed szkołę, a tu autobus właśnie odjeżdżał. Postanowił poczekać aż pogoda się polepszy. A więc czekał. I czekał. I czekał I czekał. I nagle poczuł, że musi się odwrócić. Ale było za późno – ostatnią rzeczą jaką poczuł był nieopisywalny ból w czaszce. Obawiał się, że takowa rozpadła się na dwie części.
Magnus spoglądał na małą śpiącą dziewczynkę. Była taka słodka, taka niewinna...
A jeszcze tydzień temu nie byłby wstanie wyobrazić sobie ją tak wyobrazić. Zawsze uważał, że TA Nancy, była kimś w rodzaju żywej legendy, prawdziwej super bohaterki. Uciekała przed prawem, zawsze wychodziła z tego cało. Była taka dzielna.
Odkąd jednak ją poznał, powoli zaczynał dostrzegać, że wcale nie jest taka na jaką wygląda. Była cyniczna, arogancka i pozbawiona skrupułów. Dostrzegał w niej tylko resztki honoru. Obawiał się, że była by wstanie go zabić, jeśli by to ją uratowała. Była ruda. Jak lis.
Zabawne, że lis, akurat zawsze uważał, że lisy to miłe i słodkie zwierzątka – tak ich uczono w szkole.
No właśnie szkoła. Magnus uważał, że to dość dobre miejsce. Spoko ludzie. Owszem jest trochę pracy. No, ale gdzieś trzeba się uczyć, co nie? Ale miał miłych znajomych, a to czego mieli się uczyć zazwyczaj było proste I fajne. Poza tym nie mieli wf, tak jak to bywało kilkaset lat temu. Wszyscy uznawali to za największy atut. Magnus również. Do czasu aż poznał Nancy. Ta w brutalny sposób oznajmiła mu co tam się dzieje naprawdę.
Gdy otworzył oczy zobaczył ją. Musiał przyznać, że dziewczyna nie była zbyt ładna. Krzywy nos. Masa piegów. Rude, grube włosy do ramion. Niebieska bluza z kapturem i podarte spodnie tego samego koloru. Małe zgrabne ręce i wyraz twarzy mówiący:”Jeśli sądzisz, że ukradłam ci zegarek to masz rację. Jeśli sądzisz, że ci go oddam...” Jak się później okazało dziewczyna naprawdę ukradła mu zegarek, tłumacząc, że „i tak musiałby się jej jakoś odwdzięczyć za kilka dni gościnności”
Nawet po wspólnie spędzonym dniu – w, którym co prawda tylko zjedli razem trzy posiłki i głównie to on mówił – nie do końca wiedział co o niej myśleć. Poza tym, że znał ją jako Nancy Bobofit – nastoletnią przestępczynie. Zapytana o te czyny nigdy nie dawała mu jasnej odpowiedzi. Zazwyczaj wzdychała teatralnie i mówiła:”Niech cię głowa o to nie boli. Ty, twoja rodzina, twoi znajomi i twoi wrogowie – ogólnie rzecz biorąc każda żywa jednostka jest przestępcą... Jemy mięso, zabijamy komary i muchy, kłamiemy, oszukujemy...Wycięliśmy kompletnie lasy i palimy łąki... Nie segregujemy śmieci... Czasem każdy łamie prawo. Ale dożyliśmy czasów, w których niektórzy uważają się za świętych.”
Zabawne, że teraz jej najdłuższym wywodem był wykład pod tytułem: „Milionów powodów, dla których powinniśmy się zatrzymać”. Nie chodzi tu o jakieś głębsze przemyślenia. Magnus doskonale zdawał sobie sprawę, że pięciolatka nie wytrzyma wędrówek po lesie, lecz z jego „profesjonalnego” wywiadu wynikało, że tylko tu będzie mógł spotkać jedyną osobę, która może im pomóc. Zauważył jakiś ruch zza drzew. Gdy zobaczył czarnowłosą odetchnął z ulgą. Spojrzał na Nancy i powiedział: - Zaraz wszystko się ułoży.

No i oto rozdział II, którym ma aż 4 strony xD Następny zaś, aby wyrównać średnią ma chyba ze dwie xD Swoją drogą mi bardziej odpowiadają te krótsze rozdziały xD A Wy co sądzicie? ^^ xD
 I tak baj de łej - wie ktoś co zrobić by mi się tekst z Worda nie zmieniał myślników w kropki? xD

niedziela, 3 maja 2015

Powracam + Rozdział I ( No kto by się spodziewał?)

Jak widzicie mam nowy OSOM szablon xD
Dzięki Ci za to wielkie Radosna xD <wychodzi na to, żę do nazwy dopsiałam Ci "xD" ale chyba nikomu to rybki nie robi xD >
A teraz podziwiajcie szablon, bo treść tego posta i kilku kolejnych sprawi, że...
Porazi Was prąd mój geniusz xD
Dziś, kiedy jeszcze nie ma miesiąca przerwy xD Rozpoczynamy nową serię xD Tym razem, jednak piszę kilka rozdziałów do przodu xD A więc, krótko o, krótkiej serii xD
Na pewno nie będzie:
- Alaski xD
- Rachel xD < przynajmniej na początku >
- Cudownych kamieni xD
- narrator nie będzie osobą chorą psychicznie xD <Przebadano ją przed castinigem xD >
- niczego normalneog xD
Będzie:
- Zerowa zgodnść z kanonem xD
- duuuuużo prądu xD
- I wiele absurdów z nim związanych xD
- krótko i zwięźle xD
- dziwnie xD
- typowo dla mnie xD
- i oczywista jako iż ostatnio musiałam zmieniać język w Wordzie < wiecie profesjonalne pisanie pracy domowej xD > i on teraz się nie chce odmienić na polski - większość błędów jest nie zmieniona xD Ale się starałam xD
OK, już dalej nie przedłużam xD Przejdźmy do części oficjalnej xD
_______________________________________________________-
Zastrzeżenia:
Przed przeczytaniem porozmawiaj z swoimi rodzicami co zrobią: jeśli zniszczysz coś cennego w domu/oszalejesz/ zabijesz mnie xD < to ostatnie jest nie możliwe xD Tyche mnie strzeże, ale żeby nie było xD >
Jeśli kochasz zgodnosć: z kanonem/ rzeczywistością/logiką - to z pewnością nie możesz tego czytać, ale jeśłi chcesz przez to dalej brnąć to weź jakieś mocne tabletki uspokajace lub np. wypij mleko xD
Jeśli dalej tu jesteś - witaj w Krainie Absurdu xD

Rozdział I
Tylko wariaci...
Wierzą w przeznaczenie

Czarnowłosy stał i uważnie przyglądał się swojemu odbiciu w jeziorze Wszystko było mu tak obce... Nigdy wcześniej nie był na tej planecie.... A jednak... Stąd pochodzili jego przodkowie. Stąd pochodził jego język. Stąd też pochodziła pięciobój. Jedyna i najlepsza konkurencja na Olimpiadzie. Tak przynajmniej uważał, Percy. Zasady były proste: każdy kraj bez względu na to jak daleko od Ziemi się znajdował – mógł wystawić dwóch zawodników – chłopaka i dziewczynę. Wygrywa ten kto wygra co najmniej dwie konkurencje plus zapasy. Tak jak było w starożytności. Z tą różnicą, że pięciobój w ich świecie był jedyną atrakcją Igrzysk. Odkąd Kronos – znany i bogaty biznesmen zdobył władze na jednej planecie, potem zdobył drugą i tak oto dzięki pieniądzom miał wszystko. Ponoć zrobił to z zemsty za to, że w przeszłości nie mógł wziąć udziału w Olimpiadzie. Dla czarnowłosego były to, jednak plotki wyssane z palca. Przecież Kronos ma z 200 lat! A wtedy ludzie byli tacy mili... Nie to co teraz. Nie moje przemyślenia, za bardzo przypominają rozważania jakiegoś uczonego. A ja, przecież jestem tylko wspaniałym Percy Jacksonem z ....
- BU! - krzyknął tak “na spontana” do przechodzącego obok Leona.
Przestraszony chłopak wpadł do jeziora i zaczął się topić. Jego kolega nie miał zamiaru mu pomagać – uwielbiał go wrabiać. Z resztą nie przepadał za nim. Nic nie umiał. Żył tylko z reklam i pieniędzy wydanych przez jego fanki na kubki, breloczki i inne bzdety z jego podobizną. Poza tym raz prześcignął go w biegach. A potem strasznie się z tego chlubił. Od tego czasu czarnowłosy go szczerze nienawidził, albowiem ten chłopak upokorzył go przed telewizją.
Nagle Percy oderwał się od tego jakże interesującego zajęcia i wytężył słuch. Ktoś się śmiał. Pewnie jakaś grupa przyjaciół, która przyjechała na to wielkie widowisko, postanowiła odwiedzić tą malowniczą okolice. Czarnowłosy im się nie dziwił. W końcu tylko na czas Olimpiady można odwiedzić tą planetę. Ten zakaz wcale go nie dziwił. Było tu tyle pięknych miejsc, ale gdyby ludzie mogli tu przychodzić codziennie... Skoro kilkaset lat temu, prawie zniszczyli całą Ziemi, trzeba było cenić i chronić to co nam po nich zostało.
Spojrzał jeszcze raz na jezioro. Leon prawdopodobnie już wypłynął. Albo już się utopił. Percy”emu zrobił się go żal. Dlatego zwrócił swój wzrok na brzeg, aby zobaczyć tam odcisk stóp znajomego – innej opcji nie mogło być. Przecież nie mógł się utopić... OK, dobra mógł. Tam było głęboko. A on nie umie pływać. Czarnowłosy poczuł, że tym głupim żartem może zakończyć swój nędzny żywot. Przecież fanki Leona Valdeza go za to zamordują!
Przyjrzał się odciskom. Było ich zbyt wiele. Nie zdążył im się dokładnie przyjrzeć, gdy poczuł chłodne ostrze przy szyi. Ktoś robił to strasznie nie umiejętnie. Domyślił się kto to taki.
- Leon to nie jest śmieszne. - powiedział z spokojem godnym świętego. Czując w sercu spokój – przynajmniej miał pewność, że chłopak żyje.
- Nie jestem żadnym Leonem - szepnęła jadowicie. ( Teraz już nie miał pewności czy Leoś żyje) Zobaczył jej twarz. Wyglądała groźnie i pięknie. Dziwne połączenie... Chociaż w sumie... z niektórymi kwiatami jest podobnie... Jej oczy przypomniał stal. I najważniejsze była blondynką. Percy zakodował sobie, aby przy następnej okazji ( oczywista jeśli tak owa nastąpi) wypytać o IQ.
- To zauważyłem. - mruknął.
Dziewczyna posłała mu potępiające spojrzenie i schowała . Percy odetchnął z ulgą. Blond włosa otworzyła usta by coś powiedzieć, lecz wtem nadbiegła jakaś czarnowłosa, postać z wścieklizną i uderzyła go w skroń. Ostatnią myślą czarnowłosego były niebieskie naleśniki.
__________________

Thalia jeszcze przez chwilę przyglądała się leżącemu chłopakowi, nie ruszał się. Czarnowłosa musiała przyznać, że jak na wysportowanego zawodnika był dość drętwy. Nawet nie użyła połowy swojej siły. Obok niej siedziała Annabeth. Dziewczyna była przerażona ( “Przecież on był taki głupiutki, a ty go trzasnęłaś” - powiedziała zaraz po całym zdarzeniu) i zła na przyjaciółkę.
- Po co to zrobiłaś? - spytała.
Thalia spojrzała na nią jak na osła.
- Ile razy mam powtarzać? W dzisiejszych czasach nikomu nie można ufać.
- Skoro tak mówisz. - odparła blondynka tonem, który nie koniecznie wskazywał na jej poparcie dla tej tezy. Spojrzała na zegarek i bez słowa wstała
Thalia pokiwała tylko głową. I odprowadziła ją wzrokiem. Podziwiała ją. Dołączyła do nich choć nie do końca to rozumiała. Dołączyła do grupy, która była porównywana do gangów morderców, dilerów i innych. Dołączyła nie dlatego, że chciała im pomóc, tylko.... No, właśnie. Tu wiedza czarnowłosej na ten temat kończyła się. I w tym samym miejscu stawiała sobie też pytanie – Po co ona to robi?
Odpowiedź była prosta: Zemsta. Skoro nie można ich zabić, ani zniszczyć. To będziemy ich irytować – jak te wyrodne komary. Ale za co ta zemsta?
Za dzień, który zmienił jej życie. Niby minęło sześć lat, ale ból był ten sam. Dziewczyna z wielką przykrością powróciła do tego dnia.
Był to ciepły, słoneczny dzień – idealna pogoda by zorganizować letni “domowy” pięciobój. Cała młodzież z ich pięknej wioski, ale też i ci, którzy przyjechali tu z rodziną na wakacje. Wśród takich była jej nowa rudowłosa kumpela, która była niską, rudą jędza, która zawsze musiała mieć ostatnie zdanie. Przez cały ostatni tydzień Thalia ćwiczyła z nią – Nancy córką bogatych jubilerów, którzy cierpieli na nadopiekuńczość – gdzieś wyczytali, że lepiej aby dziecko chodziło do prywatnej szkoły z internatem ( gdzie, aby zwiększyć bolączkę rudowłosej nie było Internetu) i tak też uczynili.
Poza tym Nancy była strasznie wredna. Ale Thalia nie wiedzieć czemu polubiła ją. Jednak uznała, że to będzie tylko wakacyjna przyjaźń. Nic więcej. Boć przecież, pochodziły z tak różnych środowisk. To nie miało prawa wypalić na dłuższą metę. Dlatego nie pytała ją o żadne dane kontaktowe.
- A teraz to by się to przydało. - pomyślała.
Od tamtej chwili zaczęła żałować, że nigdy nie porozmawiała z paroma osobami. Od tamtej chwili zaczęła żałować, że tyle razy była oschła. Od tamtej chwili – chciała zemsty.
Emocje sięgały zenitu. To była czwarta konkurencja. Jej ostatnia szansa na wygraną. Na trybunach jej znajomi, przyjaciele, ale też tacy, który nie znała. Było bardzo wielu takich, którzy nawet nie przypominali osobników z ich galaktyki. Spojrzała jeszcze raz na wypełnione aż po brzegi trybuny. Jej brat machał do niej, dziewczyna odmachała i wtedy właśnie zauważyła, że obok niego siedzi jej matka. To była naprawdę wyjątkowe i niespodziewanie dla niej zdarzenie. Rozpoczął się wyścig – Thalia zagapiła się w efekcie czego była druga. Wiedziała, że to liczy się tylko pierwsze miejsce. Z pozostały trzech konkurencji wygrała tylko jedną – więc jeśli nie wygra tej, nawet wygranie zapasów nic jej nie da. Sprężyła się i skupiła się na czarnych włosach, które złośliwie gnały przed nią.
I wtedy wszyscy usłyszeli donośny huk. Publiczność wydała zbiorowy okrzyk zdziwienia. Niektórzy się rozglądali – inni zaczęli uciekać. Tylko idioci typu Thalia podeszli bliżej. Dziewczyna była blada. Na jej twarzy zastygło wieczne zdziwienie. Wiatr rozwiewał na wszystkie strony jej czarne włosy. Na jej ciele nie było żadnych oznak po ranie postrzałowej, żadnych ran, żadnych siniaków. Thalia zauważyła, że obok niej stoi Nancy. Dziewczyna nie wyglądała na wstrząśniętą, po chwili obserwacji powiedziała spokojnie do Thali
-Poraził ją prąd.
- Po pierwsze: Po co ktoś miałby to robić? Po drugie: Jeśli chcieli ją zabić, czy nie łatwiej by było użyć broni palnej? Po trzecie: Jeśli by nawet poraził ją prąd to czy nie powinna się zwęglić? - spytała niedowierzająco Thalia.
Rudowłosa spojrzała na nią jak na kretynkę i odparła:
- Kwiatuszku ty mój kochany – tu wcale nie chodzi o to kto umrze. Tylko jak umrze. Według mnie ktoś tu robi z nas króliki doświadczalne. A jeśli chodzi o ten porażenie – za mało telewizji oglądasz, kwiatuszku. Wiedziałabyś, że pioruny mają jakieś tam lecznicze właściwości. A więc analogicznie – cokolwiek to znaczy – prąd też może mieć różne właściwości. Ale błagam cię, ja nie chcę zostać trupem, więc wiejmy.
Thalia była jednak nie ustępliwa.
- Ale co ma piernik do wiatraka?
- Poczekaj pójdę to sprawdzić. - odparła i dodała. - Zostawiłam telefon... Tylko nie wiem gdzie.
Nagle ktoś z oddali podbiegł do trupa. Dziewczyna była strasznie podobna do martwej. Thalia wiedziała, że gdzieś ją już widziała. Tylko gdzie? Dziewczyna wyglądała na opętaną. Rwała sobie włosy, mamrocząc – pewnie przeklinając – w jakimś nie znanym Thalii języku.
Tą scenę przerwali niewątpliwi sprawcy całego zamieszania – armia uzbrojonych ludzi z logiem Kronosa – jednego z największych biznesmenów w Kosmosie, który potem został jego “królem”. Jego ludzie byli bez litośni. Nie strzelali. Dusili. Bili do nieprzytomności. Kopali. A na dokładkę mieli coś w stylu ulepszonych paralizatorów. Thalia nie mogła na to patrzeć. Uciekła. Schowała się w szatni, a gdy postanowiła wyjść w drzwiach minęła się z Nancy. Dziewczyna nie wyglądała za dobrze.
- Słuchaj, Thalia kiedyś wszystko się zmieni, ale na razie... - powiedziała na jednym wydechu i wręczyła czarnowłosej do ręki nóż. Nie jakąś tam broń. Tylko zwyczajny nóż do obiadu. - Ten nóż to ponoć talizman szczęścia...
- Kiedy to wymyśliłaś? - spytała Thalia. O kamykach, breloczkach, bransoletkach szczęścia to słyszała. Ale on nożu.... Tego jeszcze nie grali.
- Ja tego nie wymyśliłam! Według jakiegoś tam przekazu on ma z ileś set tam lat. NIE PATRZ TAK NA MNIE! NIE SŁUCHAŁAM DOKŁADNIE! Starzy dali mi go kilka miesięcy temu, bo to rodzinna pamiątka przekazywana z pokolenia na pokolenie, a oni akurat się przeprowadzali, a ja byłam w tym zakichanym internacie. No w każdym bądź razie jeśli bym go zgubiła, zabili by mnie. Tak, więc daje ci go, abyś go popilnowała. Ja jeszcze po niego wrócę.
Nancy nie czekała na jej odpowiedź – wręczyła jej nóż i mocnym kopniakiem uderzyła ją w brzuch. Thalia poczuła okropny ból. A gdy ten ustał, rudowłosa była już daleko. Thalia nie miała szans jej dogonić. A więc została sama z dziwnym nożem w dłoni. Postanowiła wrócić na stadion. Szła, nasłuchując odgłosów. Na dworze panowała jednak głucha cisza. Tylko kruki latały po niebie. Spojrzała na trybuny... Poczuła, że kolana się pod nią uginają... Wszyscy... Zabici. Nikt się nie ruszał.
Tego dnia Thalia na zawsze opuściła swoją wioskę. Tego dnia po drodze spotkała Luke. Historię tego spotkania opowiem Wam kiedy indziej. Razem postanowili organizować nielegalne rozgrywki. Bo jak też tego dnia się okazało – na mocy nowych przepisów nikt nie miał prawa uprawiać żadnego sportu ( no chyba, że się gdzieś śpieszył – w takim przypadku mógł biegać ) bez aktualnej legitymacji. Myślisz, że to jest chore? Ale to nie koniec. Tego dnia Kronos uznał, że lepiej zlikwidować wszelkie słodycze – zostawił tylko białą czekoladę. Poza tym trawa mogła być tylko jasno zielona, a wszystkie kwiaty tylko żółte. Jakby tego było mało nie można było nosić skarpetek krótszych niż do kostek, nie można było ścinać się na łyso. Był tylko jeden kanał w telewizji...I poza tym nie można było zakładać żadnej firmy, czyli krótko mówiąc: wszystko miało być tak jak chciał Kronos – jedyny łysol w całej galaktyce.
I w taki oto sposób Thalia znalazła się w tej sytuacji. Siedziała na brzegu jeziora, na samym widoku, wiedząc, że w każdej chwili może zostać zabita. Ale nie bała się, w końcu miała swój talizman.
***
Percy przechadzał się bez celu po korytarzach. Nie wiedział co robić. Z jednej strony ma szansę bliżej poznać TĄ dziewczynę. Po drugie strony oferta blondynki była atrakcyjna – to była szansa na nowe życie. Ale prawda jest taka, że jej koleżanka najpierw o mało co go nie zabiła. Poza tym jeśli się nie uda to nie tylko on zginie. Zabiją mu matkę... Chociaż ma szanse zostać...
- Uważaj jak leziesz! - krzyknął ktoś na kogo czarnowłosy przez przypadek wpadł.
- Leo? - spytał zdziwiony. Ten chłopak zawsze ściąga na niego problemy. Zawsze pojawiał się tam gdzie on.
- Och. To ty Percy. Też miło mi cię widzieć. - odparł wesoło i dodał szeptem – Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar im pomóc... Wiesz, mamy szanse stać się superbohaterami. Wspaniali sportowcy, wspaniali ludzie, wspaniali bohaterowie.
 - A co z naszymi bliskimi? Nie myślałeś nigdy o nich? Nie obchodzi cię ich życie? - spytał czarnowłosy nie zważając na mijających ich ludzi i innych istot.
Leo spojrzał mu w oczy. Nie śmiał się. Jego twarz wyglądała jakby została pozbawiona duszy. Chłopak odpowiedział chłodno:
- Nie wiem czy wiesz, ale ja nie mam nikogo. Jestem na tym świecie zupełnie sam. Zabawne, że po tylu latach spędzonych w jednej szatni nie wiesz nawet tego.
Po tych słowach odwrócił się i odszedł. Każdy kto po tych słowach poczuł się wstrząśnięty niech wie, że życie w świecie sportu opierało się na dewizie:”W samolubnym świecie samolubni wygrywają”
____________________________________
Ach no właśnie prawie zapomniałąm xD To coś ma tytuł:"Tylko wariaci" xD Zapomniałam o tym wspomnieć xD
Poza tym jeszcze jedna uwaga: w niektórych momentach "i" może nagle zmienić się w "I", gdyż mój Word zawsze mi zmienia na duże "i" xD To mój największy problem życiowy xD
W każdym bądź razie dziękuje, że zmarnowałeś kilka minut swojego życia na przeczytanie tego czegoś xD
Pozdrawia Cherry xD



To tak w ramach tego, że już dopiero 7 maja premiera Avegners:Czas Ultrona xD Kto się wybiera ze mną na dubbing? xD



sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołego Alleluja < i smacznych bułek!>



 Drodz Herosi!
Z okazji zbliżających się Świąt życzę Wam:
- aby podczas świąt wasza bułka nigdy nie była sucha xD
- smacznego jajka xD < i karpia w sumie też >
- abyście nie musieli wcześnie wstawać xD
- aby te święta upłynęły Wam spokojnie. Bez żadnej Gai, Kronosa i całej reszty xD
- aby bogowie nic od Was nie chcieli podczas świąt xD
- abyście nie usłyszeli żadnej strasznej przepowiedni < Przynajmniej w Święta >
- aby z waszych ślicznych mordek w tym radosnym czasie nigdy nie zniknął uśmiech :D
 I ogólnie wszystkiego najlepszego! xD
( Apeluję do Was abyście w Śmnigusa uważali na dzieci Posejdona <i jego samego> bo inaczej będziecie zalani...A z resztą xD W sumie trochę wody nie zaszkodzi xD )

Teraz takie życzenia na poważnie xD

Wesołego zająca,
co śmieje się bez końca.
Szczerbatego barana,
co beczy od rana.
Radości bez liku,
pisanek w koszyku.
I wielkiego lania w dniu mokrego ubrania!

 

 Pozdrawia Cherry xD

czwartek, 2 kwietnia 2015

LBA: ( Koszykówka i Bułki xD)

Została nominowana przez Radosną. Serdeczne bogowie zapłać xD
( Dobra, w zeszłym roku też zostałam przez kogoś nominowana, ale mój wentętrzny leń nie chciał odpowiadać. Nigdy nie będę sławna jeśli to wszystko tak dalej pójdzie xD )
Dobra to tak w skrócie ( i tak wszyscy wiedzą o co tu chodzi xD )






Bo ile można tłumaczyć zasady koszykówki?
 


Nie dobra, teraz czas na LBA xD


O to pytania i Odpowiedzi xD

1. Jak się zaczęła twoja historia z pisaniem ?
Najpierw się urodziłam.
Potem uczyłam się rysować.
Potem pisałam literki.
Potem zaczęłam składać zdania.
A potem zaczęłam pisać xD
 
2.Twoje Motto ?(Wiem pojawiło się już raz to pytanie ,ale zawsze pojawia się coś ciekawego)
"Tylko wariaci są coś warci" xD
3. Masz piosenkę ,która poprawia ci humor jeśli jesteś smutna /smutny ? Jeśli tak to jaką ?
W zasadzie to ja nigdy nie jestem smutna xD
Ale chwilowego dołka lubię zabijać:
Uznajmy, że to się nie liczy xD Pewnie większość pytanych wzięła smutne, mądre piosenki xD
Soł na doła dr Cherry poleca:
https://www.youtube.com/watch?v=esF4aUD0KBs - opowieść o człowieku, który ma gorzej niż Ty xD
https://www.youtube.com/watch?v=vmm2k4fRUO4  - co by tu dużo mówić xD

4. Co robisz gdy widzisz jak kogoś bije na ulicy ?
Hm.... Wyjmuję popcorn xD

5. Czym jest dla ciebie blog ?
Życiem i Śmiercią. Końcem i Początkiem. Masłem i Bułką. Kiblem i Papierem Toaletowym.... xD
To taka poetycka wersja słów:"Drugim mózgiem xD"

6. Czemu właśnie ta tematyka blogu ?
Hm...... Zadajesz zbyt trudne pytania xD
Nie wiem xD 
 

7, Która pora dnia jest dla Ciebie najlepsza,jeśli chodzi o pisanie i myślenie nad opowiadaniem ?
Każda xD
8. Co jest dla ciebie gorsze niewiedzę czy wiedza ,która boli ?
Raczej niewiedza xD ( Idea wiecznego dziecka itd. xD)
9. Planowałaś /łeś założyć bloga czy to był impuls ?
No wiadomo, że impuls xD Spontaniczność to moje drugie imię xD
10. Jest coś co zawsze chciałeś/łaś  zrobić ,a nie możesz?
Taaaaaaaaaaak xD
Np. chciałabym się od uzależnić się od "xD", bo to jest bardzo dziwne xD
Albo móc latać
I znaleźć się w Obozie Herosów xD
I napisać coś do końca xD
11. Co sam /sama sądzisz o swoim blogu ? ( Tu proszę rozwinąć  )
Hm...
Mój mózg wysunął dwie teorie xD
a) papka ziemniaczana xD Serio nie wiem czemu, ale taka papka... 
 
Podobne nieprawdaż? xD


B) Bułka xD 
Zostawmy to skojarzenie bez komentarza xD
Znalezione obrazy dla zapytania bułka 


Obama się wzruszył xD

Teraz czas by Cherry znominowała xD
Hm...
Czytasz to? xD
W takim razie jeśli jesteś:
a) fanem bułek
lub
b) antyfanem hery
lub
c) masz bloga 
TO GRATULUJEMY ZOSTAŁEŚ NOMINOWANY xD
TERAZ ŚMIAŁO MOŻESZ ODPOWIADAĆ NA PYTANIA xD

PYTANIA:
  1. Czy korzystasz z masła? Jeśli tak to dlaczego? Co skłoniło Cię do tej decyzji? A jeśli nie - to po co Ci w lodówce masło?
  2. Wyobraź sobie, że możesz nakręcić jeden odcinek "Ukrytej Prawdy" o czym on będzie?
  3. Ulubiony rodzaj chleba? Opowiedź o nim. Ile kosztuje? Gdzie go kupujesz? Kto go kupuje? Gdzie go trzymasz? Kiedy go jesz?
  4. Okazuje się, że reprezentujesz Polskę na Eurowizji. Jaką piosnekę zaśpiewasz? Co zrobisz aby wygrać?
  5. Jakie jest twoje ulubione drzewo? Dlaczego akurat ono?
  6. Wstaw najśmieszniejszego  gifa/mema
  7.  Wyobraź sobie, że do twojego domu wprowadza się hera. ( tak, słonko, hera specjalnie z małej.) Co dzieje się dalej?
  8.  Którego Teletubsia lubisz najbardziej?
  9.  Oglądasz "Wspaniałe Stulecie"? Dlaczego? [fani łączmy się xD ]
  10.  Co sądzisz o "Violettcie"? xD
  11. Jak powinno brzmieć 12 pytanie, abyś zapamiętał tą nominację? Odpowiedź na nie.
 


środa, 1 kwietnia 2015

Spowiedź Cherry

Spowiadam się bogom wszechmogącym i Wam bracia i siostry...
Że nie napisałam rozdziału xD
(Eh... muszę się Wam tłumaczyć. Strasznie tego nie lubię, ale muszę. Dziś rozdziału nie będzie. Sorry nie zdążyłam tego napisać. Przepraszam. )
( Zawaliłam. Wstawię Jutro. Może pojutrze. Albo wcale)

Tylko mnie to bawi xD

Dobra rozdziału nie będzie, więc czas na wielkie wyznanie xD
Chyba nie muszę nic dodawać xD
Prawda jest taka ukrywałam to przez lata, ale czas aby świat poznał  prawdę xD
Prawda jest taka, że ostatnio byłam w Łodzi na Violetta Live.
Prawda jest taka, że lubię Dingo xD
Prawda jest taka, że mam 10 plakatów Violetty.
Prawda jest taka, że hera nie jest zła.
Prawda jest taka, że uważam, że Rachel jest super.
Prawda jest taka, że jestem martwa.
Prawda jest taka, że uwielbiam pająki.
Prawda jest taka, że zakładam hodowlę pająków. ( Mówię serio. Mój pierwszy pająk to - Mietek. )
Prawda jest taka, że lubię Niemiecki. Kocham ten język.
Prawda jest taka, że nie wytrzymam tego tygodnia.
Prawda jest taka, ze nie przeżyje bez szkoły.
Prawda jest taka, że lubię szkołę.
Prawda jest taka, że nie lubię Percy'ego Jacksona.
Prawda jest taka, że wiem co robię.
Prawda jest taka, że kocham mieć pecha.
Prawda jest taka, że to nie lubię wiśni.
Prawda jest taka, że zawsze myślę potem cos robię.
Prawda jest taka, że zmarnowałeś/aś cenne minuty swojego życia na czytanie moich wypocin.
Prawda jest taka, że lubię placki
Prawda jest taka, że nie lubię bułek. Serio.
Prawda jest taka, że jestem analfabetą.
Prawda jest taka, że jej nie ma.
Prawda jest taka, że lubię masło!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prawda jest taka, że jestem normalna.
Prawda jest taka, że mój ulubiony kolor to różowy.
Prawda jest taka, że nigdy nie jadłam jabłek.
 






KONIEC SPOWIEDZI CHERRY.

MOŻESZ IŚĆ SPAĆ.

AMEN.











Misja Zakończona. Yeah! Zdobyłam 10 kilo bułek xD
Jeśli nabrałaś się na choć jedną rzecz to wiedź, że wsparłeś Fundację Szybki Internet dla Cherry. Serdeczne Bóg zapłać.
*********************
Dobra teraz mówię  serio. (Prima Aprlis.)

OK. Dobra to prawdziwy Prolog/Rozdział I
Alaski będzie mniej, ale więcej Magnusa. Multicrossover. ( taka nowa dziwna nazwa xD)
Nic już więcej nie mówię.
 
Prolog
(Nie) Śmieszny Żart
Reyna nie miała nic przeciwko świętowaniu Prima Aprilis.
Sama zarządziła, że tego dnia odbędzie się konkurs na najlepszy psikus. A potem uczta z Grekami. Wystawna uczta. Dzieci Bachusa miały załatwić odpowiednie wyżywienie. Zaś synowie i córki Apolla mieli zająć się oprawą muzyczną. Wszystko szło zgodnie z planem.
Była druga nad ranem. Normalni herosi, ludzie, potwory, bogowie ( długo jeszcze chcesz tak wymieniać?! Może powiedzmy, że wszyscy wtedy śpią) W zasadzie to nie wszyscy, bo Reyna nie spała. Zajmowała się bardzo pasjonującą sprawą. Rachunkowością. Owszem od tego miała ludzi. Ale w Prima Aprilis nic nie było pewne. Jeśli sama by się tym nie zajęła to nie mogłaby być niczego pewna. A na jutro też nie mogła tego zostawić. Musiała to zrobić dziś. W pierwszy dzień miesiąca, inaczej Atena, rzygała by jej do końca życia, że raz spóźniła się ze rozliczeniami.
Nagle straciła przytomność. Serio. Tak było. W jednej sekundzie przepisywała liczby, w drugiej czuła jak jakaś strzała wbija się w jej ramię. ( I jak to było pewnej kołysance:”Kiedy kleją ci się oczy. To już mówić nie ma o czym. Trzeba tylko spać.... Trzeba tylko spać.... [Dokąd my zmierzamy?] )
Tradycyjnie musiała się obudzić. Sądziła, że to głupi żart dzieci Hermesa. Dlatego postanowiła skorzystać z okazji i odegrać się. Z racji tego, że wiele razy już umierała, nabrała w tym wprawy.
- O matko ona umarła! - krzyknął ktoś. Sądząc po głosie chłopak, w jej wieku, który dotknął jej szyi sprawdzając puls.
Usłyszała czyjeś kroki. Teraz odezwała się dziewczyna.
- No to masz ci babo placek. Mówiłam cię Felix, że to za duża dawka! Zabiliśmy ją! I co teraz zrobimy.
Ten, który najwyraźniej nazywał się Felix odparł:
- Jak to co? Gdy tylko pociąg się zatrzyma odsuwamy okno i wyrzucamy.
Reyna stwierdziła, że czas działać. Nie wiele myśląc wstała do pozycji siedzącej i powiedziała:
- Przykro mi, ale dziś sobie nie poćwiczysz wyrzucania przez okno zwłok.
- A jutro? - spytał słodko.
Teraz dziewczyna mogła mu się przyjrzeć. Były wysoki, chudy. Ciemnobrązowa skóra i rude kręcone włosy. Oraz skarpety w pingwiny. Reyna stwierdziła, że faktycznie przedawkowali z środkami nasennymi. Jak można u kogoś zauważyć skarpety, a pominąć twarz? Od razu się zreflektowała. Podobne do Hazel. Poza tym cała jego twarz miała wyraz wiecznie rozchichotanego dziecka. Tylko te duże, złote oczy podobne do Hazel, krył wielki ból. Czarnowłosa nie mogła wiedzieć skąd, ale czuła, że tak właśnie jest. Jeśli mnie porwali to trzeba będzie o tym pamiętać. - pomyślała.
Oprócz niego w przedziale siedziały dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Jeden miał czarne włosy, sprawiał wrażenie niezłego rozrabiaka. Drugi był blondynem i przypomniał kogoś Reynie. Problem w tym, że nie wiedziała kogo. Trzeci zaś był brunetem. Na jego twarzy malował się uśmiech, który sprawiał, że dziewczyna wiedziała, że ten chłopak lubi łamać zasady.
Spojrzała w stronę siedzącej obok niej rudowłosej. Miała masę piegów i piękne, kręcone włosy. Widać było, że kocha sprawiać innym ból. Co oznaczało, że sama kiedyś też musiała tego doświadczyć. Reyna chciała przynajmniej w to wierzyć. Nie chciała uznać jej za złą do szpiku kości. Ta druga zaś była jej kompletnym przeciwieństwem. Miała piękne czarne długie włosy. I królewskie rysy. „Naburmuszona jak paw księżniczka – pomyślała Reyna”
- Kim jesteście? - spytała czarnowłosa i dodała. - I co ja tu robię?
-Wreszcie pytasz o coś sensownego! - powiedział ten, który zwał się Felix. - Jesteśmy drużyną. Tak ty też do niej należysz...
- Drużyna fanów leków usypiających? - zasugerowała.
- Nie, słonko. - odparł i przerwał na chwilę widząc jej zabójcze spojrzenie. - Musimy znaleźć 9 artefaktów nordyckich bogów i odnaleźć Miecz Lata.
- Co?! - krzyknęła.
-Później ci to wytłumaczę. - odpowiedział i dodał. - Zaraz wysiadamy, a ty nas nie znasz! Ten blondas to Magnus Chase, ten od jakieś tam Annabeth.
Reyna spojrzała na blondyna ze zdziwieniem.
Jej kuzyn. Doprawdy nie wiem co ty sobie myślałaś. - wytłumaczył i ciągnął dalej – Czarnowłosy maniak czekolady – Albus Servus Potter. Tak, ten od Potter. Dalej mamy Setha Sorendsona. Strażnika Baśnioboru. Ahoj, kapitanie! A teraz czas na panie.... Czarnowłosa księżniczka to Rozalia, grecka półbogini. Nieokreślona. A ta druga to Nancy Bobofit, która nie ma nic wspólnego z kaszkami dla dzieci. Chociaż może ci się tak wydawać.
- A ty?
- Jam jest Felix. Mag, kroczący ścieżką lodu. A teraz: chodźmy się zabawić i odwiedźmy zoo! 
*******
Pisane na spontana xD Ten Baśniobór to nawet nie czytałam xD Ale siostra czytała xD I mi tak potrzeba było tego 7 xD 
Pozdrawia Was Cherry xD


niedziela, 8 marca 2015

OGŁOSZENIE

Ogłoszenie
Będzie krótko, zwięźle i na temat.
Nie miałam Internetu, a ten, który mam teraz jest beznadziejny...
A cała ta historia jest troszkę źle napisana xD
Soł niedługo możecie się spodziewać nowej wersji całego opka.
To tyle.
Pozdrawia Cherry z BezInternetowej krainy xD
AKTUALIZACJA xD
Krótki wstęp do nowej ( znacznie zmienionej wersji) Wszystkie drogi prowadzą na Alaskę już w następną sobotę! ( 28.03.2015r.) Opowiadanie z FF związanego z OH i PJ zmieni się w crossover xD Jednak dalej głównie będzie chodzi o Alaskę, a Reyna po jakimś czasie stanie się wariatką xD  Poza tym dołączy do niej wesoła kompania xD ( Między innymi wielki fan disco polo xD)
Pierwszego rozdziału możecie spodziewać się już 1 kwietnia xD
Poza tym - jak widzicie na blogu trwają przygotowania do świąt xD
Pozdrawia Cherry xD

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział IV

Jeszcze żyję xD
I na wstępie pragnę Wam życzyć:
- Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
- Smacznego Jajka
- Wszystkiego Naj z okazji 1 - 200 urodzin ( tak, składam Wam już życzenia na te kilkadziesiąt lat, bo wiecie nikt nie wie kiedy odłączą Internet/ktoś mnie porwie ( po co ktoś miałby to robić? xD)/ nastąpi koniec świata. Ka bum! I Gaja nas zmiata z Ziemi. I tak baj de łej - komu Magnus kojarzy się z lodami? xD )
- Wszystkiego najlepszego z okazji imienin
- Wszystkiego naj w Nowym Roku/Nowym Stuleciu/ Nowej Dekadzie/ Nowym Tysiącleciu
-Wszystkiego naj z okazji Świąt, których nie znam xD

Sponsorem programu jest Nyan Cat
( Czyli najlepsza gra muzyka  wszechczasów xD )



***************************************************************
UWAGA:W ROZDZIALE JAK ZWYKLE POJAWIA SIĘ PSYCHICZNA REYNA.
TO NIE MOJA WINA.
Rozdział IV
W Ciemności

Pociąg powoli toczył się po torach. Nie wiedziałam, która godzina, za ile godzin stąd wyjdę, ani gdzie jestem. Krótko mówiąc, nic nie wiedziałam. Czułam się z tym bardzo źle. Jako pretator Nowego Rzymu zawsze wszystko wiedziałam. A tu nawet nie śmiałam kogokolwiek spytać o to gdzie jestem. Gdy tak siedziałam doszłam do wniosku, że moja sytuacja jest strasznie beznadziejna. Jason właśnie wysłał mnie na wakacje z, których na pewno nie wrócę. A poza tym jest jeszcze Ares... Podrapałam się po głowie. Na czole dalej miałam bliznę, pamiątkę po ostatniej walce z bogiem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było tu strasznie cicho i ciemno. To pierwsze znacznie bardziej przeszkadzało mi niż to drugie. Zawsze bałam się ciszy. Bo ona daje spokój, który zazwyczaj odchodzi w najmniej spodziewanym momencie... W każdym bądź razie, wracamy do tematu.Przez jakiś czas nic się nie działo. Wszyscy siedzieli cicho. W atmosferze unosiła się wielka ilość żalu i smutku. No i oczywista duszności i smrodu. Jakimś cudem udało mi się zasnąć. Dzięki bogom, nie śniły mi się koszmary.
*Kilka godzin później *
Otworzyłam oczy. Dalej byłam w tej straszliwej ciemności, lecz teraz dostrzegłam, jakiś cień na ścianie. Podbiegłam tam, ale tego już nie było. Widziałam zdziwione twarze innych. Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam na swoje miejsce.
Widocznie Ci się przywidziało. - pomyślałam.
- Z pewnością. - mruknęłam w odpowiedzi.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Widziałam, że wszyscy się na mnie patrzą. Z oddali słyszałam jak ktoś mówi:Wariatka. Niezbyt się tym przejęłam. Jakoś wcale nie obchodziło mnie zdanie innych. To tylko nic nie znaczące mrówki. Pojedynczy osobnik nie jest zagrożeniem. Yyy Reynuś, na dzień dzisiejszy wystarczy już tych porównań. To zmierza w złym kierunku. OK, dobra spoko... EJ czy ja przypadkiem nie gadam sama ze sobą? Dobra, ci nikt tego nie słyszał. ( Niech to będzie nasz sekrecik... Nasz czyli czyj? Nieważne Reyna. To nie ważne)
Spojrzałam w sufit. Cały był zakurzony. Widać, że niezbyt o nas dbali. Nagle z przerażeniem spojrzałam w bok. Ujrzałam tam Aresa. Otworzyłam usta by coś do niego powiedzieć, lecz wtedy on zniknął. Dziwna sprawa, nie sądzisz?
- Nawet bardzo. - mruknęłam.
Przegryzłam wargę... Mam omamy czy bóg sobie ze mnie kpi? Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie te "piękne" czasy w przedszkolu. Odsobnienie. I ten pamiętny festyn z okazji zakończenia przedszkola. Poczułam, że dostaję gęsiej skórki. Jakbym znowu tam była.
- Stop! - szepnęłam do samej siebie zakrywając sobie uszy wierzyłam, że może to pomóc odgonić złe wspomnienia. - Pomyśl o czymś miłym. Zapomnij o tym. tego nigdy nie było. To nie wydarzyło się na prawdę.
Przez jakiś czas, jak w jakimś transie powtarzałam ostatnie zdanie. Nie wiedzieć czemu ten zabiegł pomógł. Rozejrzałam się wokoło. Wszyscy się zachowywali normalnie. Oczywista normalnie, jak na tutejsze warunki.
- Reyna, grasz z nami? - usłyszałam nad swoim uchem wesołe pytanie Nicefory.
- A w co? - spytałam ze znudzeniem.
- W papier, kamień, nożyce. - odparła i dodała - To jak?
Niechętnie pokiwałam głową. W końcu nie mam wyboru... Jeśli choć jeszcze przez chwilę będę siedzieć w tej samotności, to chyba zwariuje. Wstałam i przyłączyłam się do gry. Niezbyt się angażowałam, więc po jakimś czasie stałam się tylko obserwatorem. Szczerze powiedziawszy, gdy tak na nich patrzałam, zaczynałam popadać w takie samouwielbienie. Czułam się lepsza od nich, bo przezwyciężyłam znacznie gorsze problemy niż oni wszyscy razem wzięci. Z tą myślą na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Patrząc na nich miałam wrażenie, że są słabsi, gorsi.  Wystarczyło by jedno słowo, by dosłownie zmiażdżyć ich wszystkich. Widziałam już ich pogrzeby... Trupy z bliznami na szyi lub nadgarstkach... Słabiutkie istotki. Jedno słowo i czują się bogami, jedno słowo i są trupami. Marionetki. Po raz kolejny uśmiechnęłam się. Nagle uderzyła mnie pewna myśl: Czy ja aby przypadkiem nie staje się psycholem rodem Golluma bądź Moriatiego? Chociaż z trzeciej strony... to wcale nie byłoby takie złe. Byłabym, a w zasadzie jestem pierwszą psycholką - nie psycholem. I w dodatku umiem robić na drutach... No właśnie! Druty... Jak ja mogłam o tym zapomnieć! Bez słowa wstałam i udałam się w stronę swojego plecaka, po drodze podziwiając swój geniusz i zastanawiając się czy moja skleroza nie wynika z wypadku na dworcu. Gdy wróciłam na swoje miejsce w towarzystwie, zabrałam się za robienie szalika. W trakcie jego robienie wyobrażałam sobie, że nie robię go z włóczki, lecz z czyjeś skóry. Najlepiej jakiegoś odwiecznego wroga. Na przykład Jasona... Za to wszystko co tu nawyrabiał. Na samą myśl się uśmiechnęłam. Na zemstę nie ma szans, więc zostają tylko złudne marzenia...
- Reyna, czy ty zawsze się tak zachowujesz przy...- zaczął mówić Oktawian i dodał - Przy drutowaniu?
- Jak już to przy robieniu na drutach. - odparłam chłodno. - A tak poza tym - to wcale nie zawsze. Ale robienie szalika wymaga precyzji...
- I miny psychopaty. - wtrąciła Nicefora.
Zmierzyłam ją lodowaty spojrzeniem i nic już więcej nie powiedziałam. Zaczynałam mieć powoli ich wszystkich dosyć. Kiedy to wszystko się skończy? Przez jakiś czas jeszcze robiłam na drutach, aż w końcu nadszedł ten upragniony moment. Zatrzymaliśmy się. Wysiedliśmy z tej dusznoty i ciemności. Na dworze było zimno.  Byliśmy na jakimś końcu świata. Wokół nie było niczego, oprócz torów kolejowych i śniegu. Słońce świeciło bardzo mocno. A powietrze było strasznie suche. Przez jakiś czas nikt nic nie mówił. Wszyscy delektowali się czystym powietrzem niczym ambrozją. Mi ta desperacja niezbyt się podobała... To wszystko zmierza do tego, że zaczniemy cieszyć się z małych rzeczy i popadniemy w euforię. A w między czasie Jason nas zabije. Jak miło.
- Witamy w Kanadzie.-mruknął Oktawian i dodał - Za kilka minut ruszamy.
- A w, którą stronę na Alaskę? - spytała rudowłosa rozglądając się wokoło.
Chłopak w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami.
*********
PRZEPRASZAM za taką długą przerwę... *długi, nic nie znaczący wywód* No, więc jeszcze raz przepraszam i obiecuję, postarać się dodawać posty regularnie... Dobra, wiem nie komentowałam waszej twórczości, ale nie mogłam * kolejne nudne tłumacznie i żalenie się * No, więc przepraszam za wszystko.
Dobra, wiem rozdział jest bardzo dziwny jakiś psychiczny i wogle, ale tak mnie napadło. ( *spojler* To dopiero początek xD)
PS: Przepraszam za błędy. Naprawdę starałam się jak najszybciej napisać ten jakże długi rozdział, więc niezbyt przyłożyłam się do jego sprawdzenia
I tak baj de łej - U kogo jest śnieg? ( u mnie xD )
Pozdrawia Cherry