niedziela, 17 maja 2015

Tylko wariaci... Rozdział II

Rozdział II
Tylko wariaci...
Kochają prąd
Notka od Ałtorki xD [Od dziś chyba nie mam prawa nazywać się autorką xD ]
Dziś poznacie prawdziwą moc prądu xD
 


_______________________________________________


Nancy nienawidziła go. Był podły i złośliwy. Uniosła głowę wysoko do góry i wytknęła mu język... To wszystko stało się przez niego. Zacisnęła mocniej pięści. I wtedy przez jej ciało przepłynął prąd. Poczuła się strasznie nieswojo. Wiedziała, że teraz ma takie afro, że Afrodyta może jej normalnie pozazdrościć. A to wszystko przez niego. Tupnęła nogą. Za mocno. Poczuła straszny ból w nodze. Potem tradycyjnie została porażona prądem. Oparła głową o ścianę i powoli – tym razem nie chcąc narażać się nieznanej technologi, która przy każdym jej gwałtowniejszym ruchu posyłała jej miłego przytulasa z prądem - usiadła na ziemi. Znów spojrzała do góry. W jej więzieniu nie było sufitu. Zrobili to specjalnie. By patrzała jak pada deszcz.
- To wszystko twoja wina! Gdybyś choć raz nie padał kiedy trzeba! Ale nie... Jak ja potrzebuję Słońca to ty SAM WIESZ JAKI deszczu musisz padać. - krzyknęła. Znów poraził ją prąd. Tym razem trochę słabiej. Pokręciła głową i szepnęła: Widzisz Nancy....Dożyłyśmy czasów w, których nawet pogoda jest po stronie zła....-
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Rudowłosa spojrzała w tamtą stronę. Był wysoki i łysy. I jakby tego było mało miał męczeński wyraz twarzy. Tego dziewczyna najbardziej nienawidziła w ludziach. Gdy wygląd tworzy inny pogląd na człowieka niż zachowania. Tego też zawsze zawsze się bała. Tej ludzkiej zmienności. Tej ich nagłej chęci zmieniania świata, życia. Tej niestałości. Tej gry. A tego gościa to już szczególnie nienawidziła. Był jej wrogiem numer jeden. Był cholernie wkurzającym aktorem. Nancy tylko raz widziała go „na żywo”. Ale wiedziała z kim ma do czynienia. Z najgorszym osobnikiem w całym wszechświecie.
Tym, który zniszczył jej życie.
Odebrał jej, jej jedyne miejsce na świecie.
Odebrał jej, jej pasję, jej marzenia.
Zniszczył jej przyjaciół.
Dodałaby do tej listy jeszcze parę innych rzeczy, ale kto mając afro na głowie i papkę ziemniaczaną w niej miałby na to siłę. Owszem na wyżywanie się na deszczu miała wystarczająco umiejętności i odwagi. Ale to coś... Napawało ją lękiem. Zabawne, że jeszcze kilka dni temu blefowała, byle by tylko uciec.
Ale teraz nie potrafiła tego zrobić.
Wiedziała, że to on ma nad nią przewagę.... Wystarczy, że zagrozi, że zabije jej nowego przyjaciela i Nancy będzie zatopiona. Jak dziwny jest mój żywot to tego nie da się opisać – zaczęła rozmyślać. - Nie miałam przyjaciół miałam łatwiejsze życie. Mam przyjaciół jest cholernie trudno. Miałam dużo kasy to było niezbyt wygodnie. Nie mam kasy wcale to żyję jak królowa. Dobra nie zawsze, ale zazwyczaj <czuję sarkazm?> jest spoko. Nie ja nie kradnę. Ja pożyczam. Na wieczne oddanie. Jakich ja czasów dożyłam...
Na razie była tylko zpapczała. Swoją drogą, siedząc tak i patrząc na niego zrozumiała, że to chyba była jej ostatnia akcja. Nawet jeśli ją uwolnią, to chyba straciła czucie w palcach u prawej nogi. Sytuacji nie poprawiał fakt, że od dawna źle widziała na lewę oko. Porażenie prądem nie pomogło. Poza tym czuła się jak galareta. Ale czas by zacząć coś mówić. Do boju usta!
- Wielmożny Kronosie... Witam w moich skromnych progach - powiedziała. Cała była mokra, a on przyszedł tu z parasolem. Dziewczyna czuła jak wściekłość ogrzewa całe jej ciało.
W normalnej sytuacji dodała by coś. Ciągnęła by długi, nudny monolog. A dziś? Oberwała prądem. A wczoraj prawie nie zmrużyła oka. Przed wczoraj zaś miala niezły maraton. Trzy dni temu o mały włos nie skończyła jako przystawka u cyklopów. A cztery dni temu... Krótko mówiąc: jej życie nie było usłane różami. Normalne 16 – latki w wakacje albo dorabiają w restauracjach jako kelnerki, albo razem z rodzicami czy znajomymi wyjeżdżają do domków letnich, albo są na plaży albo siedzą w toalecie I całymi dniami robią sobie selfie albo uganiają się za chłopakami. Co prawda rudowłosa nigdy nie rozumiała takich zachowała, ale w tej sytuacji wolałaby się zamienić. W końcu tu nie chodzi tylko o jej życie.
- Czasami warto być kimś normalnym – pomyślała. - Ale tylko czasami. Tak na co dzień, życie wariata jest... Szalone?
Do genialnych wniosków dochodzisz Nancy Bobofit. – pochwaliła się w myślach. Czuła, że powoli odpływa. Ten dziwaczny ból przypomniał jej wspomnienie z dzieciństwa kiedy oberwała piłką w głowę. Czuła, że świat się zawala, a ona jest taka bez silna. Ból ogarniała całej jej ciało. Teraz czuła się podobnie. Z tą różnicą, że dziś wyjątkowo nie zemdlała ani nie zaczęła się drzeć jak opętana. Choć często się tak zdarzało. Owszem jako zawodowa uciekinierka powinna przyzwyczaić się do bólu i tak dalej... Ale do tego nie da się przyzwyczaić.
- Za dużo myślisz. - oznajmił przerywając ciszę.
- No tak... Dla waszej wysokości, to każda myśląca jednostka myśli za dużo. - odparowała i pomyślała: Jeśli to przeżyję to idę na emeryturę... Czas zacząć robić na drutach i kupić kota!
Nic nie odpowiedział. Dziewczyna zaś poczuła się trochę lepiej. Dalej miała kaszankę w mózgu, dalej piekła ją z czarniała skóra, ale odzyskała humor. Trzeba przyznać, że miała dziwne poczucie humoru. Lubiła dogadywać innym. ( Problem polegał na tym, że nie do końca umiała się bić. Stąd wynikała większość jej kłopotów. Ta mniejsza większość wynikała z jej upartości. ) Postanowiła kontynuować:
- Mam pytanie: Co da ci moja śmierć?
- Radość. Poczucie wygranej. - odparł i dodał. - Przepraszam, źle się wyraziłem. Nie poczucie wygranej. Wygraną. Powieszę twoją głowę w moim głównym salonie. Niech straszy innych buntowników!
Wizja jej, czy raczej jej głowy, wiszącej w eleganckim, pełnym przepychu salonu jej największego wroga i jej dusza strasząca tych wszystkich biznesmenów. Byłaby najlepszym ( czy też raczej najgorszym) duchem.
- Ja symbolem dla buntowników? Ale ja jestem tylko biednym, małym, słodkim, bezbronnym dzieckiem.
- Małe słodkie dziecko. - powtórzył jak echo. - Więcej prądu!
____________________________________
Magnus nie mógł w to uwierzyć.
Nancy opowiadała, że mogą z nią zrobić wszystko, ale to?
- Magnus kup mi loda! - powiedziała słodko WYGLĄDAJĄCA rudowłosa pięciolatka.
Blondyn przywykł do zajmowania się małym dziećmi. Jednak nawet dla niego było to bardzo dziwne, przecież jeszcze kilka godzin temu Nancy była jego rówieśniczką! Nie dobrze się stało. On sam się czuł jak dziecko we mgle... Nie rozumiał tego. On chciał tylko spędzić normalnie wakacje, a nie jak co roku w domu dziecka. Nienawidził tego miejsca. Owszem mógłby wyjechać do ciotki... Ale jej córka.
Annabeth.
Chłopak był tak zamyślony, że przez przypadek zaliczył nie przyjemne spotkanie ze słupem.
- Magnus ja chce KUCYKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęła rudowłosa wskazując na wystawę w jednym ze sklepów.
________________________

*Dwa dni po zdarzeniach z Rozdziału I*
Percy”ego właśnie przegrywał ostatnią konkurencje. Powód? Właśnie wrócił z 4 godzinnej, nocnej rozmowie w lesie z Thalią Grace. Oczywista musiał ze sobą siłą zabrać Leona. Temu pierwszemu bardziej zależało na częstszych spotkaniach z pewną blondynką, a niżeli na jakimś bucie. Leoś zaś miał głęboko w nosie to wszystko. Szedł tam, bo musiał, bo ponoć coś widział I musieli mieć pewność, że ich nie zdradzić. Nie miał takiego zamiaru. Ale podobało mu się tak jak jest. Owszem opowieści czarnowłosej o żelkach i lizakach zrobiły na nim wrażenie. Ale każdy system ma wady. Zmiana nie koniecznie będzie dobra. Tak przynajmniej mówił wczoraj. Dziś oczywista wszystko się zmieniło
Brązowo włosy wyjątkowo nie wziął udziału w ostatniej konkurencji. Miał głowę pełną pomysłów i oczywiście – problemów. Siedział samotnie w szatni. Nie obchodziły go Igrzyska. Nie obchodziły go marzenia Thali. Nic go nie obchodziło. No może tylko chęć zemsty. To głównie wokół niej krążyły jego pomysły.
Poszedł do toalety. Miał ochotę coś rozwalić. Aby pokazać, że nienawidzi, że nie toleruje niczego wytworzonego przez firmę „króla” Kronosa. A jeszcze wczoraj pił z nim herbatę. Zaczął wyciągać papier z rolki, a gdy ten się skończył wrzucił go do toalety zapychając go. Zabrał dwie zapasowe rolki i wyrzucił je do śmietnika. Następnie odkręcił najmocniej jak się dało kran i trzasnął drzwiami – nie zgaszając światła. Usiadł na ławce i spojrzał na wiszącą na ścianie twarz sponsora Igrzysk. On był dosłownie wszędzie.
- Nienawidzę cię. - szepnął. Nie był w stanie krzyczeć. Pewnie gdzieś w podświadomości wiedział, że szkoda marnować na niego głosu. - Zabiłeś ją! Zabiłeś moją matkę! A ja przez te wszystkie lata... Uważałem cię za równego gościa! Fundowałeś stadiony.. przygotowania do Igrzysk Pomagałeś spełniać marzenia! A tu się okazuje, że z twojego rozkazu zabito MOJĄ MAMĘ! Przez ciebie musiałem spędzić całe 7 lat w sierocińcu! Przez ciebie byłem upokarzany! Wyzywano mnie od sierot! Że moja matka się mnie wstydziła! Zniszczyłeś mi życie! -
Kronos zdawał się nie przejmować słowami chłopaka. Spojrzał na zegar. Za kilka minut skończy się cały turniej. Leon postanowił udać się do swojego pokoju – aby uniknąć pytań trenera, nauczycieli I dziennikarzy.
To miejsce tak różniło się od tego do, którego będzie musiał wrócić po zakończeniu turnieju. Tutaj panował przepych. Złoty żyrandol. Aksamitne zasłony. Drogie kwiaty. Złote klamki. Ogromne rozmiary – w Akademii zmieściłby się tam dwa pokoje 4 osobowe. Łóżka drewniane, malowane bez żadnych korników i innych towarzyszy. Co w jego „domu” było rzadkością.
Akademia... Jest to jedyne miejsce w, którym mogą spełniać swoje marzenia ci, którzy chcą wziąć udział w pięcioboju. Cała reszta chodzi do zwyczajnych szkół. Zawsze są tymi gorszymi. Jednak by dostać się do Akademi trzeba odznaczać się wyznaczać szczególnymi zdolnościami już wieku pięciu lat – bo tylko w tym wieku można się tam dostać... Pewnie jesteście ciekawi, kiedy można ją opuścić? Odpowiedź brzmi:nigdy. Przez całe życie i de facto nawet kiedy on się skończy – musisz tam zostać. Tylko w wyjątkowych sytuacjach pozwalają pochować kogoś na innym cmentarzu. Z resztą – Akademia to cała planeta. Tam życie toczy się własnym kołem . Dlatego wszyscy, którzy tam żyją czują, że należą do tego miejsca aniżeli do miejsca w, którym się urodzili.
Mniejsza o to. Wróćmy do chwili obecnej. Leoś stał w pokoju. Na łóżku dostrzegł małą czerwoną kartkę:
Jeśli nie Kronos, to oni.
Jesteś bezużyteczny.
Ktoś w końcu coś z tobą zrobi.
Leon przyzwyczajony był do tego, że jego anty fani, wrogowie i arcy wrogowie podrzucają mu różne obraźliwe piosenki, obrazki. Dlatego tym razem zrobił to co zwykle i wyrzucił kartkę.
Nie wiedział, że nie czytając jej naraził się pewnej ważnej osobie.
____________
Magnus był na placów zabaw.
Szczerze powiedziawszy nigdy wcześniej nie zabawiał w takich miejscach.
Nie miał matki, a ojciec... On dla Magnusa nie istniał. Zostawił go, gdy blondyn miał pięć lat, a sam ruszył dalej. Większość z Was uważa pewnie, że Dom Dziecka to straszne miejsce. Nic bardziej mylnego – przynajmniej w pojęciu Magnusa. On tam od najmłodszych lat był lubiany i kochany. Jedyne czego mu brakowało do szczęścia to właśnie dom. Taki prawdziwy. No i oprócz tego jeszcze wolności. Zależało mu na tym by wyrwać się stamtąd. Zobaczyć świat. Poznać coś nowego. Ale nie umiał się przeciwstawić. Wielu z jego znajomych uciekało z Domu Dziecka, by potem wrócić. Ale on się bał. On tak nie umiał. Dlatego siedział tam i gnił.
Jednak jak to w życiu bywa w najmniej oczekiwanym momencie pojawiła się ona – kilkaset funtów rudych kłaków, które na zawsze odmieniły jego życie – co prawda historia się dopiero zaczyna, lecz już teraz czuł, że nic nie będzie takie samo. A zaczęło się niewinnie.
Jak co dzień miał wracać ze szkoły autobusem. Ze szkoły odwoził ich tylko jeden autobus, wykonujący tylko dwa kursy do szkoły I popołudni z powrotem. Kto nie zdążył szedł 15 km z “buta”. Tego dnia jak na złość padało, a poza tym Magnus zapomniał wziąć z szafki swojej niedokończonej pracy o tym jak działa i po co właściwie jest prąd. Jak na złość zawiesił się system i nie mógł otworzyć szafki. Postanowił sobie darować i wybiegł przed szkołę, a tu autobus właśnie odjeżdżał. Postanowił poczekać aż pogoda się polepszy. A więc czekał. I czekał. I czekał I czekał. I nagle poczuł, że musi się odwrócić. Ale było za późno – ostatnią rzeczą jaką poczuł był nieopisywalny ból w czaszce. Obawiał się, że takowa rozpadła się na dwie części.
Magnus spoglądał na małą śpiącą dziewczynkę. Była taka słodka, taka niewinna...
A jeszcze tydzień temu nie byłby wstanie wyobrazić sobie ją tak wyobrazić. Zawsze uważał, że TA Nancy, była kimś w rodzaju żywej legendy, prawdziwej super bohaterki. Uciekała przed prawem, zawsze wychodziła z tego cało. Była taka dzielna.
Odkąd jednak ją poznał, powoli zaczynał dostrzegać, że wcale nie jest taka na jaką wygląda. Była cyniczna, arogancka i pozbawiona skrupułów. Dostrzegał w niej tylko resztki honoru. Obawiał się, że była by wstanie go zabić, jeśli by to ją uratowała. Była ruda. Jak lis.
Zabawne, że lis, akurat zawsze uważał, że lisy to miłe i słodkie zwierzątka – tak ich uczono w szkole.
No właśnie szkoła. Magnus uważał, że to dość dobre miejsce. Spoko ludzie. Owszem jest trochę pracy. No, ale gdzieś trzeba się uczyć, co nie? Ale miał miłych znajomych, a to czego mieli się uczyć zazwyczaj było proste I fajne. Poza tym nie mieli wf, tak jak to bywało kilkaset lat temu. Wszyscy uznawali to za największy atut. Magnus również. Do czasu aż poznał Nancy. Ta w brutalny sposób oznajmiła mu co tam się dzieje naprawdę.
Gdy otworzył oczy zobaczył ją. Musiał przyznać, że dziewczyna nie była zbyt ładna. Krzywy nos. Masa piegów. Rude, grube włosy do ramion. Niebieska bluza z kapturem i podarte spodnie tego samego koloru. Małe zgrabne ręce i wyraz twarzy mówiący:”Jeśli sądzisz, że ukradłam ci zegarek to masz rację. Jeśli sądzisz, że ci go oddam...” Jak się później okazało dziewczyna naprawdę ukradła mu zegarek, tłumacząc, że „i tak musiałby się jej jakoś odwdzięczyć za kilka dni gościnności”
Nawet po wspólnie spędzonym dniu – w, którym co prawda tylko zjedli razem trzy posiłki i głównie to on mówił – nie do końca wiedział co o niej myśleć. Poza tym, że znał ją jako Nancy Bobofit – nastoletnią przestępczynie. Zapytana o te czyny nigdy nie dawała mu jasnej odpowiedzi. Zazwyczaj wzdychała teatralnie i mówiła:”Niech cię głowa o to nie boli. Ty, twoja rodzina, twoi znajomi i twoi wrogowie – ogólnie rzecz biorąc każda żywa jednostka jest przestępcą... Jemy mięso, zabijamy komary i muchy, kłamiemy, oszukujemy...Wycięliśmy kompletnie lasy i palimy łąki... Nie segregujemy śmieci... Czasem każdy łamie prawo. Ale dożyliśmy czasów, w których niektórzy uważają się za świętych.”
Zabawne, że teraz jej najdłuższym wywodem był wykład pod tytułem: „Milionów powodów, dla których powinniśmy się zatrzymać”. Nie chodzi tu o jakieś głębsze przemyślenia. Magnus doskonale zdawał sobie sprawę, że pięciolatka nie wytrzyma wędrówek po lesie, lecz z jego „profesjonalnego” wywiadu wynikało, że tylko tu będzie mógł spotkać jedyną osobę, która może im pomóc. Zauważył jakiś ruch zza drzew. Gdy zobaczył czarnowłosą odetchnął z ulgą. Spojrzał na Nancy i powiedział: - Zaraz wszystko się ułoży.

No i oto rozdział II, którym ma aż 4 strony xD Następny zaś, aby wyrównać średnią ma chyba ze dwie xD Swoją drogą mi bardziej odpowiadają te krótsze rozdziały xD A Wy co sądzicie? ^^ xD
 I tak baj de łej - wie ktoś co zrobić by mi się tekst z Worda nie zmieniał myślników w kropki? xD

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział.Życzę weny na następne rozdziały. :) ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Po prostu porażające prądem xD Nancy jako 5-latka? Hahaha xp Szczerze wolę krótsze rozdziały, bo w dłuższych się gubię, bo mi się często przewija do góry. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Czerosławie!
    Poznałam Cię u Pakiś [dla niewtajemniczonych puck, tylko na większość blogerów naturalnie przychodzi mi nakładanie innych przezwisk. Mika Foggy to Mikasa, puck to Pakiś, A Ty to Czerosław. Czy Ci się to podoba czy nie] Miałam tu wejść... 3? 4? miesiące temu? No nie wiem, ale nie weszłam. Taa... Cała ja. Dziś jako, iż jestem na zadupiu chciałam czytać. Wlazłam do Ciebie jedząc bułkę i popijając colą [tą tanią z Biedry] zaczęłam czytać LBA i mi się spodobałaś. Chyba najbardziej tym, że byśmy się świetnie dogadały. Przeczytałam te dwa rozdziały i...

    Są głupie...

    W dobry sposób. XD
    Coś, jak moja osoba.
    W gratisie dostaniesz haiku:

    Czery fajnie pisze!
    Ja jem sobie bułkę!
    Jestem niesamowita!

    Amen.
    Nerissa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło kurde :D
    ale dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugi :D
    nie jestem przyzwyczajona xD
    Piszesz świetnie Cherry
    jak ja dawno na twoim blogu nie byłam :)
    ale to nadrabiam :D
    Świetny ten rozdział :D
    Pisaj szybciej
    czekam na cd
    ~LoLa

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam tego bloga do LBA u mnie na blogu pytania !
    ~LoLa

    OdpowiedzUsuń